Wersja audio: Wolność 

 

<po polsku: Dzień dobry, Bracia! Pokój!>

Przyjemnością jest dla mnie być tutaj w Zabrzu. Mój kolega John Scale i ja przybyliśmy wczoraj z Anglii. W imieniu własnym, a także jego, bardzo cieszymy się, że jesteśmy tutaj. Ale jeśli chodzi o mnie samego, chciałbym wam powiedzieć, że nie jestem tutaj, żeby kogokolwiek krytykować, aby w kimkolwiek dopatrywać się jakiejś wady. Zakładam, że wszyscy jesteście badaczami Biblii, wielu z was epifanicznymi badaczami Biblii, że jesteśmy wszyscy braćmi i siostrami w tej samej wierze. Miłujemy naszego Pana Jezusa Chrystusa i doceniamy ofiarę okupu, jaką złożył za nas wszystkich. Będę do was przemawiał jako współbrat w prawdzie epifanicznej. Nie reprezentuję jednak nikogo innego poza samym sobą. Jeśli podam jakąś opinię to będzie moja opinia, ale będzie ona w tle prawd, jakie poznaliśmy przez braci Russella, Johnsona, Jolly’ego, Gohlke i Hedmana. Moje słowa, jakie będę do was kierował, będą oparte na moich związkach z bratem Jolly, bratem Gohlke i bratem Hedmanem, co jak z pewnością wiecie jest jednym z powodów, dla których tutaj jestem. Chciałbym na początku jasno powiedzieć, że jeśli spodziewacie się, że będę kogokolwiek krytykował, obnażał, w związku z rozpadem w ruchu epifanii, który panuje w tym kraju, w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych, to was rozczaruję.

 

 

 

 

 

Polska to kraj, który bardzo długo walczył o wolność. I taki jest też temat mojego wykładu: WOLNOŚĆ. Anglicy i Polacy mają dużo wspólnego. Była pewna umowa, kontrakt między Anglią i Polską, który doprowadził Anglię do II wojny światowej, kiedy przyszliśmy z pomocą Polsce w czasie inwazji niemieckiej. W Anglii mieszka milion ludzi polskiego pochodzenia. To byli wspaniali polscy piloci myśliwców wojskowych w bitwie o Anglię, którzy przeganiali niemieckie Spitfire’y <nie wiem czy nie ma tu pomyłki, bo to chyba polscy piloci latali na spitfire’ach>. Mieli jeden z najlepszych szwadronów w całym brytyjskim lotnictwie. Wielu z tych Polaków, którzy przenieśli się w czasie wojny do Anglii, osiedlili się tam, wychowując swoje rodziny i stali się obywatelami brytyjskimi. Więc ta sieć połączeń między Polską i Anglią jest bardzo silna. Polska znajdowała się w niefortunnej sytuacji, gdyż od wieków musiała zwalczać najeźdźców z państwa niemieckiego, aż do współczesnej ery, XX wieku, gdy była najeżdżana w różny sposób przez Niemcy, potem przez Związek Radziecki i była pod uciskiem Związku Radzieckiego przez wiele dziesięcioleci.

 
Ci z was, którzy znają pisma epifaniczne pochodzące spod pióra brata Johnsona, rozumieją jego zastosowanie typów z ksiąg królewskich, w których to była bitwa między Chazaelem, królem Syrii, który reprezentuję radykalizm, królem Jehoramem z Izraela, który reprezentuje kraje europejskie, szczególnie te zachodnie i Ochozjaszem z Judy, który reprezentuje Stany Zjednoczone współpracujące z zachodnimi sojusznikami. Te wszystkie narody walczyły o wzgórze Ramot Gilead. Jak podkreśla brat Johnson Ramot Gilead reprezentuje miejsce (punkt) największego wpływu w Europie. Każdy król, który przejął to wzgórze, kontrolował całe terytorium. Co się stało? Począwszy od lat 1960-tych, kiedy ruch o wolność stał się silny w tym kraju, stopniowo doprowadził do powstania ruchu Solidarności. Z pewnością znacie swoją historię lepiej niż ja, ale z roku na rok pracowniczy ruch Solidarności zaczął wymuszać zmiany w tym kraju prowadzonym jeszcze przez komunistów. Ciekawą rzeczą z tym związana jest fakt, że związki zawodowe są reprezentowane przez czwartą postać nazywaną w Biblii Jehu. Brat Johnson nam podaje że począwszy od lat 20 w Stanach Zjednoczonych konserwatywny świat pracy powstanie przeciwko rządowi. Zauważcie, że jego tło wydarzeń było o Stanach Zjednoczonych, jednak z małym polotem wyobraźni możemy ten obraz przenieść do ery bardziej współczesnej nam. I co widzimy? Widzimy, że ruch pracowniczy staje przeciwko Chazaelowi. I ostatecznie, pod kierunkiem prezydenta Ronalda Regana, premier Margaret Thatcher i Michała Gorbaczowa wrogość między wschodem komunizmu i zachodem zaczęła upadać. Ale punktem centralnym tej bitwy był w waszym kraju. Ci z was, którzy interesują się historią Jehu, mogą rozważyć dosyć niezwykły fakt, że to papież Jan Paweł II, przedstawiciel Jezabeli, pomógł w przyniesieniu wolności do tego kraju. Innymi słowy mamy dziwną sytuację, w której Jezabela pomaga Jehu aby ją obalić. Nie mam odpowiedzi na to szczególne zjawisko. Być może niektórzy z was mają taką odpowiedź, ale ważną rzeczą związana z tym rozwojem wydarzeń, jest to, że brat Johnson przewidywał, że zachodni sojusz – tzn. Jehoram z Izraela i Ochozjasz z Judy ostatecznie przejmą Ramot Gilead. A bitwa będzie biegła na dyplomatycznym, politycznym, ekonomicznym i militarnym froncie. W roku 1989 upadł mur berliński. I od tego czasu Polska znalazła się na rosnącej trajektorii pomyślności. Jest teraz mocno osadzona w obozie demokratycznym i sama się rządzi.
 
Wszystkie te zmiany są dość znamienne i wspominam o nich tylko po to, żeby wam przypomnieć, że rzeczy o których brat Johnson pisał wiele lat temu, na swój sposób rozgrywają się we współczesnej erze, długi czas po tym, gdy on je zastosował. To mówi nam coś ciekawego. To znaczy, że ruch epifaniczny jest ruchem zmieniającym się. Posiada wiele cennych klejnotów prawdy. Jeśli na nie zwrócimy uwagę, znajdziemy coś w nich. To ma zastosowanie do naszej obecnej sytuacji. Przez obecną sytuację mam na myśli czas roku 2015, w którym żyjemy. Brat Johnson zatem podał nam prawdy, które mają zastosowanie do nas jako braci epifanicznych obecnie. Innymi słowy prawda epifanii nie jest martwą literą. Musimy być przygotowani patrzeć na nią na kilka różnych sposobów. Przy założeniu, że brat Johnson w dużym stopniu miał rację w tym, czego uczył, to właśnie czynił brat Jolly. Niebawem do tego przejdę.
 
Ale na początek kilka słów na temat samej wolności. Ewolucjoniści mówią nam, że jesteśmy jedynie zbiorem kości i skóry z pewnymi chemicznymi procesami, które zachodzą w naszych głowach, w całym naszym ciele. I że nie możemy zdecydować, żeby robić cokolwiek. Że jesteśmy ofiarami naszej anatomii, ofiarami naszego ludzkiego stanu, a w ludzkości nie ma żadnej boskiej iskry. Prawdą jest, że nie zawsze możemy robić to, co chcemy robić.
Użyję ilustracji z futbolu. Ponieważ sam urodziłem się w Manchesterze, muszę oprzeć moją ilustrację o drużynę Manchester United. Więc jeśli David Beckham lub Ryan Giggs chce umieścić piłkę w bramce, to celuje on w ten bezpieczny róg bramki. Bramkarz jest tam i widzi tą otwartą przestrzeń, kopie piłkę, ale nie trafia, pudłuje. I cały stadion odzywa się głosami: „buuuu!” Myślę, że polskie „buuuu!” jest takie samo jak angielskie „buuuu!” Na pewno nie jest to coś, co piłkarz chciałby usłyszeć. On się zastanawia: „jak ja mogłem spudłować, nie trafić”. Może to zależy od jego sznurówek, może od stanu trawy, może z takiego małego podmuchu wiatru, który kieruje piłkę w złym kierunku, być może połączenie między jego stopą i kolanem szwankuje, może jest zbyt luźne, a być może jego buty nie są odpowiednio ciasne. Cokolwiek się stało, nie ma niczego takiego jak pewność , nawet jeśli strzelamy do pustej bramki. Ponieważ wszyscy my Polacy i Anglicy jesteśmy ludzkimi istotami, myślę, że byliście w sytuacjach, w których zamierzaliście zrobić jedno rzecz, a wyszło inaczej. Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek stłukł szklankę? Nikt nie podniesie ręki, bo wszyscy takie rzeczy popełniamy. Ilu z was nigdy się o coś nie potknęło, nie przewróciło? Nikt nie podniesie ręki, taki jest ludzki stan. Pismo Święte mówi o Jezusie, że aniołowie Boga pinie strzegliby go, by nie obraził swojej stopy o kamień. To oznacza, że nawet w jego doskonałym stanie, Jezus był podatny na zranienie, on był śmiertelny. Ludzkie ciało ma tyle skomplikowanych wzajemnych połączeń, że mamy mózg, żeby dopasowywał do siebie ruchy jakie wykonujemy. Gdy chodzimy po nierównym terenie, gdy przechodzimy przez drzwi. Kiedykolwiek spojrzycie na tłumy w centrum handlowym, to zobaczycie, że oni zawsze robią pewne zastosowanie, tak, żeby ludzie w tym tłumie nie wpadali wzajemnie na siebie. Żeby użyć metafory elektryczności, oni są jak elektrony w przewodzie. Dajemy napięcie do pierwszego, on uderza w tego drugiego, i trzeci itd. itd. Ludzie w tłumie mogą też takimi być, że wzajemnie się popychają. Tłumy w centrum handlowym, tłumy na stadionie piłkarskim. Mogą nawet zabić ludzi.
 
Być może pytacie – co to wszystko ma wspólnego z tym, co tutaj się dzieje. Próbuję zilustrować fakt, że nie tylko jesteśmy niedoskonali, ale że w naszym niedoskonałym stanie nie możemy postępować doskonale nawet gdybyśmy tego chcieli i w bardzo realnym tego słowa znaczeniu nasza zdolność wybrania tego co robimy jest ograniczona dwoma rzeczami. Jest ograniczona naszą niedoskonałością odziedziczoną po Adamie i jest ograniczona grzechem, jaki odziedziczyliśmy po Adamie. Więc Apostoł Paweł powiada: „Rzeczy, które chciałbym czynić, nie czynię. Rzeczy, których nie chcę czynić, czynię”.
 
Tak więc w pewnym tego słowa znaczeniu, ci którzy wierzą w ludzką ewolucję, mogą powiedzieć: „No proszę, mamy rację”. Naukowcy patrzą na rodzaj ludzki z bardzo czystego mechanicznego punktu widzenia. Jako coś co się rozwija przez bardzo proste procesy. I jesteśmy tutaj dzisiaj, a jutro nas nie ma. Myślę, że zgodzilibyśmy się z tym, że dzisiaj tu jesteśmy, a jutro nas nie ma. Ale nie z powodu ewolucji. Naukowcy wyglądają w przestrzeń kosmiczna i próbują znaleźć inteligentnych obcych na innych planetach. Czasami jest to walka, by znaleźć inteligentne na ziemi. A oni spoglądają w przestrzeń i czekają na coś, co nazywają nieprzypadkowym sygnałem. To znaczy na jakąś transmisję radiową, która byłaby nadawana przez inteligentne życie, odgłos, i wtedy powiedzą: „O, tam coś jest, próbują się z nami skontaktować”.
 
Gdyby spojrzeli bliżej na ludzkie ciało, czym pogardzają, to stwierdziliby, że DNA, genetyczny kod, już przekazał Boski zamiar/plan nam. Boska wola i inteligencja jest oczywista [widoczna] w kodzie programistycznym, który my znamy jako DNA. Mimo to to nie wystarcza, żeby skłonić ich do uwierzenia. Więc dlaczego wy wierzycie? Dlaczego niektórzy wierzą, a niektórzy nie wierzą? Apostoł Paweł mówi, że nie wszyscy mają wiarę. Czasami wydaje się więc nam, że Bóg wybrał nas szczególnie. Ale jeśli spojrzymy na przypadkowe wydarzenia, np. ludzie wpadający na siebie, fale oceanu, które rozbijają się o brzeg, widzimy, że świat jest pełen przypadkowych wydarzeń. Wypadki zdarzają się nam wszystkim. Bez względu na to czy jesteśmy ludem Pana czy nie, wszystkim nam zdarzyło się już upuścić szklankę na podłogę, albo uderzyć się głową o kredens w kuchni. No, my siebie krytykujemy, kiedy takie rzeczy nam się zdarzają.
 
Musimy sobie uświadomić, że Bóg, który kontroluje cały świat, cały wszechświat, nie kontroluje go szczegółowo w każdym detalu, ale pozwala na to, żeby wiele przypadkowych rzeczy miało miejsce. Innymi słowy wszechświat jest pełen wypadków. Pokaz komet jaki miał miejsce kilka dni temu, nie wiem ilu z was okazję zobaczyć te komety, ja nie mogłem zobaczyć, ponieważ na głowie stanęły chmury. Anglia specjalizuje się w pochmurnej pogodzie. Być może Polska też. Ale to było całkowicie przypadkowe wydarzenie. Musimy więc patrzeć na Boga jako na kogoś, kto jest nie tylko wszechmocny, ale posiada ten szczególny geniusz, że jest w stanie nadzorować przypadkowym wszechświatem z przypadkowymi historycznymi wydarzeniami, a mimo to wie dokładnie co się stanie. Sama rodzina ludzka i jej jednostki na nią się składające, są przypadkowe. Nie ma powodu dlaczego ja się urodziłem. Nie ma żadnego powodu dla którego ktokolwiek z was w tym pokoju urodził się tym, kim jest. Proces rozmnażania się nie jest sam w sobie naukowy. Dobrym przykładem mogą być drzewa, które zrzucają swoje nasiona. Tylko malutka część tych nasion, kiedykolwiek zapuści korzenie. Większość z nich przepada.
 
Tak samo z rodziną ludzką, wszyscy z nas od wielu lat czekamy na Królestwo Chrystusa na ziemi. Wielu z nas przyszło do prawdy w latach 50 lub 60. I powiedziano wam: „bracie Adamie”, albo jak tam kto ma na imię: „Prawdopodobnie dożyjesz do królestwa!”, zastanawiam się ilu z nas wierzy w to dzisiaj. Znamy braci, których miłowaliśmy i szanowaliśmy, którzy żyli, a teraz od dawna już nie żyją, a królestwa wciąż nie ma. A więc moglibyśmy powiedzieć, że mamy okazję, która powstała z powodu opóźnienia, chodzi mi o to, że gdy wydaje się nam, że królestwo się opóźnia, to mamy okazję zdobyć teraz zbawienie, mamy okazję dojść do wiary, bo królestwa jeszcze nie ma. Jeśli przyjmiecie to jako pociechę, a mam nadzieje, że możecie to zrobić, możecie się z tego powodu cieszyć. Ja zawsze mówię, że im więcej ludzi będzie w królestwie, tym lepiej. Gdyby ono nastało 30,40,50 lat temu was tutaj by nie było i mnie tutaj by nie było. A mimo to mamy nadzieję, a punktem centralnym naszych wszystkich nadziei jest nastanie królestwa Bożego na ziemi. Na to właśnie mamy nadzieję i o to się modlimy. My wiemy, że Bóg świadomie doprowadzi do tego, to się nie stanie przypadkiem. Bóg zna koniec od samego początku. Nie musi być w stanie kontrolować każdego pojedynczego szczegółu. To pokazuje zarówno wszechwiedzę, jak i wszechmoc Boga, ponieważ on jest niepojęty. Ta historia toczy się od tysięcy lat. Pokolenie po pokoleniu i następne pokolenie ludzi na całym świecie rodzi się, żyje, cierpi i umiera, nie słysząc ani jednego słowa o Chrystusie. A i tak Królestwo Boże będzie pierwszym czasem, kiedy oni o nim kiedykolwiek usłyszą, o Chrystusie jako zbawicielu. A my mamy przywilej wiedząc to teraz.
 
Historia jest w większości wypełniona przypadkowymi wydarzeniami, ale są czasy, kiedy Bóg interweniuje przez pobudzenie kogoś tam, a innego tam, jak na przykład król Dawid, apostoł Paweł, może Marcin Luter. Bez Marcina Lutra wiara chrześcijańska nie poszłaby w tym znamiennym kierunku w jakim poszła w XVI wieku. Bez zmian w chrześcijaństwie w ramach reformacji protestanckiej nie mielibyśmy dzisiaj wielu swobód, które mamy. Jak podano to w literaturze przez filozofię, prawo, wysiłki misjonarskie chrześcijan w całym świecie, tłumaczenie Biblii na wszystkie języki. Bo gdyby tego wszystkiego nie było, żylibyśmy w zupełnie innym świecie.
 
Kiedy Polska została wciągnięta w konflikt pomiędzy wschodem a zachodem prawdopodobnie nie był to przypadek, ponieważ nastał czas na zmiany, a mamy proroctwo, które zostało ukryte w typie. Wszystkie te rzeczy pozwalają nam, jako badaczom epifanicznym, spojrzeć na historię i ogół świata w inny sposób, od sposobu w jaki patrzy większość ludzi wokół. To nie dlatego, że jesteśmy mądrzejsi, to nie dlatego, że Bóg woli nas od innych, ale dlatego, że to konkretne wezwanie prawdy/słowa prawdy wobec nas jako jednostek dotknęły nas, przemówiły do naszych władz umysłowych i wierzymy, że Bóg udzielił nam prawdy.
 
Jeśli tak jest, to jak wyjaśnimy, że ci sami bracia widzą tę samą prawdę w jeden sposób, a inni widzą ją inaczej? Jest to problem dla wielu kościołów. Kościoły w świecie tym szerszym, nie chodzi tylko o ruch prawdy, ich czas życia jest stosunkowo krótki. Pomyślcie o kościele albo o ruchu, taki jak nasz, z punktu widzenia ludzkiego życia. Być może 80 albo 80-kilka lat, a potem następuje zmiana. My nie trzymamy się jak dawniej, nie jesteśmy tak silni jak kiedyś, nasze władze umysłowe się zmieniają. I przychodzi odświeżenie, niektórzy widzą je z jednej strony jako przekleństwo, niektórzy mogą je widzieć jako błogosławieństwo, ale większość patrzy na to jako czas zamieszania. Bez względu na to z jakiego punktu widzenia na to spojrzycie, jest to powód do zaniepokojenia. My wszyscy chcielibyśmy, żeby ci, którzy wyglądali prawdy, widzieli ją jednomyślnie. A co zrobić jeżeli nie można widzieć rzeczy jednomyślnie? My nie robimy jednej rzeczy – nie krytykujemy się wzajemnie, nie oczerniamy, ani nie jesteśmy zbyt szybcy aby pozbawić siebie społeczności, ponieważ podzielamy tę samą wiarę. Wszyscy bierzemy udział w prawdzie. To jest ta sama prawda.
 
Przechodząc teraz do brata Jolly. Brat Jolly wprowadził myśl, opartą na Piśmie Świętym, o quasi-wybranych. Począwszy od lat 1960-tych, do lat 1970-tych, przedstawił to w trzech artykułach, które zakładam, ale nie mogę być pewien, że zostały przetłumaczone na język polski. Tutaj zrobię małą wstawkę: w języku angielskim mamy duże błogosławieństwa, mamy bardzo dużo konkordancji, dziesiątki tłumaczeń Biblii po angielsku, ogromne biblioteki badań naukowców po angielsku, jest rzeczą niefortunną dla polskiego pola, że dopiero po II wojnie światowej byliście w stanie dostać troszeczkę tutaj, troszeczkę tam, dzieł prawdy z języka angielskiego przetłumaczonych fragmentarycznie na wasz język. Musimy przede wszystkim zrozumieć, że polski jest tłumaczeniem na język obcy angielskiego, a w każdym tłumaczeniu coś się gubi, w każdym tłumaczeniu coś się zmienia. To jest nie do uniknięcia. Nie sądzę, że Biblia którą mamy po angielsku, że Bóg przemawia doskonale do naszych umysłów po angielsku. Gdyby tak było nie potrzebowaliśmy dziesiątek różnych tłumaczeń Biblii po angielsku. Nawet jeżeli cofniemy się do greki lub hebrajskiego nigdy i tak nie można dotrzeć do pierwotnych, oryginalnych manuskryptów. Musimy zatem być ostrożni byśmy nie byli zbyt ufni, pewni siebie, jeśli chodzi o ocenę rzeczy, które znamy. Z tego powodu, że kiedy wy coś czytacie, kiedy ja coś czytam, wy możecie tego doskonale nie zrozumieć i ja mogę tego doskonale nie zrozumieć. Czasami odbieramy zły pogląd na podstawie tej samej rzeczy, którą czytamy. Podam Wam przykład z pism brata Johnsona na temat Ramot Gilead. Brat Johnson powiedział wiele, wiele rzeczy w swoich pismach i nie wiem czy wszystkie rzeczy, które powiedział ,są dostępne dla was. To może tworzyć problem. Ktoś może mieć zbyt dużo informacji, albo niewystarczająco informacji.
 
Wracam do tego mojego głównego punktu odnośnie brata Jolly. Nauka o quasi-wybranych powstała z prostego faktu, że klasa maluczkiego stadka dobiegła końca, dobiegła końca klasa wielkiej kompanii, a klasa młodocianych godnych, miała się zamknąć, dobiec końca jakiś czas po roku 1954 r. Założenie brata Jolly’ego zatem było takie, że królestwo przyjdzie jakiś czas po roku 1954, a między rokiem 54 a królestwem wciąż będą tacy, którzy będą chcieli się poświęcić. Jeśli się nie mylę, wszyscy z was tutaj obecni przyszliście do prawdy po roku 1954. Co to oznacza dla nas teraz? Jesteśmy czymś co brat Jolly określał jako obóz Epifanii. Zakładam że wszyscy jesteście zaznajomieni z „Cieniami Przybytku” , jak również, że znacie zasady postępującego obrazu przybytku. Świątnica najświętsza, świątnica, dziedziniec, obóz mają różne znaczenia, kiedy czasy się zmieniają. Najważniejszy punkt dla mojej ilustracji, którą teraz zamierzam podkreślić, jest istnienie obozu Epifanii.
 
Wiecie z pewnością, że była biała zasłona wokół Przybytku, była ona widzialna przez każdego, kto znajdował się w obozie. Ale była ona zbyt wysoka, żeby ci z obozu mogli ponad nią coś zobaczyć. Biorąc z tego antytyp, ci, którzy należeli do klas niespłodzonych z ducha, nie mogli wejrzeć w święte rzeczy przybytku. To oznacza, że ci w obozie nie mogli korzystać z niebiańskich obietnic, ani rozumieć duchowych rzeczy, jakie mogli rozumieć spłodzeni z ducha. Oznacza to zatem, że obóz epifanii, składa z innej klasy ludzi. Zasada pozostaje dla nich taka sama, jak dla innych klas łącznie z Młodocianymi Godnymi. Przede wszystkim pokuta za grzech. Po drugie, uwierzenie w Jezusa Chrystusa jako zbawiciela i króla, co daje nam usprawiedliwienie z wiary. Albo coś, co tradycyjnie nazywamy tymczasowym usprawiedliwieniem z wiary. Potem przychodzi możliwość, okazja, żeby się poświęcić. I od tego momenty zaczynamy być uświęcani przez Ducha Bożego, który działa na nasz umysł i serce. Pokuta jest absolutnie niezbędna, ponieważ bez pokuty, jednostka taka nie jest gotowa uznać faktu, że jest grzesznikiem i że potrzebuje zbawienia. Taka jednostka rozgląda się dookoła i widzi tą białą zasłonę mówiąc figuralnie / obrazowo. Ta biała zasłona reprezentuje Chrystusa jako zbawiciela i króla, szczególnie sprawiedliwość Chrystusa. A więc taki pokutujący grzesznik, on lub ona patrzy na to, rozważa i podejmuje krok wiary. Krok wiary jest aktem wdzięczności za to, co Chrystus zrobił dla niego i dla mnie. Wtedy otwiera się okazja, sposobność, żeby się poświęcić.
 
Przeczytamy z Listu do Rzymian, rozdział 5, wersety 1 i 2. Przeczytamy po angielsku z autoryzowanej wersji Króla Jakuba – „Usprawiedliwieni tedy będąc z wiary pokój mamy z Bogiem przez pana naszego Jezusa Chrystusa”. Zobaczmy: usprawiedliwienie z wiary przynosi pokój i to dopiero otwiera nam możliwość ,sposobność przez którą, przez co też, mamy dostęp do tej łaski, w której stoimy. No dobrze, Johnie Davis. To odnosi się do klasy spłodzonej z ducha, do kościoła… ale krok jest ten sam. Czujecie się winni z powodu waszego grzechu, być może nie wiecie nawet dlaczego, widzicie Chrystusa, wierzycie, otrzymujecie usprawiedliwienie z wiary. Ci z was, którzy znacie prawdę, rozumiecie, że w wieku ewangelii, kiedy otrzymywało się tymczasowe usprawiedliwienie to był tak jakby spust na pistolecie [ang. trigger], możliwość przejścia do poświęcenia i wtedy dochodziło się do spłodzenia z ducha.
 
Jak podkreśla brat Jolly przybytek zmienił się w odniesieniu do celów w Wieku Ewangelii, kiedy klasa spłodzona z ducha, łącznie z Wielką Kompanią, odeszła. Od tego czasu, jeśli ktoś wierzył i został usprawiedliwiony, nie miał już dostępu do spłodzenia z ducha. Ten rodzaj usprawiedliwienia brat Johnson nazywał ożywionym. Tzn. stawało się na próbie do życia. Możemy się cieszyć, że z nami tak nie jest. Ilu z was tak naprawdę chciałoby być w tej chwili na próbie do życia? Zważywszy na wszystkie grzechy i błędy jakie popełniamy, pomimo tego, że jesteśmy poświęceni. A więc tymczasowe usprawiedliwienie jest dla tych, którzy po roku 1954 (brat Jolly nazywa ich „poświęcający się po roku 54”) trwają w tymczasowym usprawiedliwieniu. Poświęcenie następuje po ich tymczasowym usprawiedliwieniu. Skąd to wiemy? Jeśli spojrzycie na przybytek to jest całkiem oczywiste, że żadna ofiara nie mogła być złożona na ołtarzu, jeśli wcześniej nie została uświęcona. Tymczasowe usprawiedliwienie reprezentuje nas przed Bogiem [przedstawia nas Bogu(?) – przyp. ws], tak jak gdybyśmy byli poczytani lub uznani za doskonałych, chociaż takimi nie jesteśmy. Gdyby Bóg miał odmówić nam poświęcenia, gdyby wszystko dla nas możliwe było wierzyć, ale nie poświęcać, to nastąpiłaby śmieszna sytuacja. Przyjmijmy więc, że przeszliśmy przez cztery kroki – pokuta, wiara w Chrystusa, poświęcenie i uświęcenie. Uświęcenie zaczyna się z chwilą kiedy się poświęcimy i żyjemy zgodnie z tym poświęceniem. A więc jaka jest nasza sytuacja teraz?
 
Poświęciliśmy się, żyjemy w okresie historycznym, którego nikt nie oczekiwał. Od roku 1914 do 2015 mamy 101 lat. Ale tak naprawdę jest to więcej niż 101 lat. Wszyscy to wiemy. Biorąc pod uwagę waszą własną ostatnią, niedawną historię, Polska całkowicie została przekształcona wydarzeniami ostatnich mniej-więcej 30 lat. Po I wojnie światowej świat zaczął się przekształcać społecznie, ekonomicznie, politycznie. A jeszcze bardziej zaczął się przekształcać po drugiej wojnie światowej, zrzuceniu bomby atomowej. Ale nawet w ostatnich 20 latach, wszyscy mamy teraz telefony komórkowe, wszyscy mamy różne urządzenia, internet, e-mail, możemy się komunikować z kimś w Australii tak po prostu [jak pstryknąć palcami]. Style muzycznie, nawyki społeczne, cały świat zmienił się nie do poznania. To nie jest świat, który rozpoznałby brat Russell. I chociaż on spodziewał się tej daty, 1914, i być może spodziewał się, że niedługo potem przyjdzie królestwo, to nie oddał odpowiednio tej części, to nie jest zaskakujące.
 
Pamiętacie, gdy pytano Jezusa kiedy przyjdzie Królestwo, a on powiedział, że nie wie? On powiedział, że nie wie, kiedy przyjdzie czas ucisku. Powiedział, że ani syn człowieczy, ani aniołowie w niebie, lecz tylko Ojciec wie. Nie ma zatem nic zadziwiającego w tym, ze przewidywania które są podawane, kiedy ktoś jest w ciele, nie są dokładne. Myślę, że gdyby tak hipotetycznie założyć, że gdyby brat Russell mógł żyć dzisiaj, jego szczęka by opadła. Wyobrażacie sobie wziąć telefon komórkowy i wręczyć bratu Russellowi? A później tam coś wciskacie i pokazujecie mu film, w pełnym kolorze, lepiej niż jego „Fotodrama Stworzenia” kiedykolwiek była, w lepszej kondycji, i żeby on to mógł zrozumieć? Chodzi o to bracia, że my akceptujemy zmiany, kiedy one przychodzą do nas z zewnątrz. Dostosowujemy się do nich. Myślę, że jest wielu dziadków i babć, no i pradziadków i prababć, którzy siedzą przy komputerach i ślą e-maile do swoich wnuków. Oni kiedyś nie wyobrażali sobie, że to będzie możliwe. W całej masie ogromnej technologii wokół widzimy malutki przebłysk geniuszu Boga. My akceptujemy, przyjmujemy te wszystkie rzeczy. Ale kiedy czasami to przychodzi do prawdy, w którą wierzymy, to czasami zachowujemy się jak dinozaury. Tzn. indywidualnie, odmawiamy dostrzec coś, co jest oczywiste samo z siebie. W takich to okolicznościach, w jakich się znajdujemy obecnie, żeby wyjaśnić okoliczności, w których jesteśmy. Wróćmy do obozu epifanii. Większość z nas będzie w tej sytuacji, w obozie epifanii. Co widzimy wokół nas dzisiaj? Jeśli wejdziecie na internet i zwrócicie uwagę na świat wokół, jeżeli wyjdziecie z jakiegoś „bąbelka”, w którym jesteście, to zobaczycie, że obóz epifanii jest pełen milionów ludzi i muszę wam powiedzieć, że oni w większości nie są w ruchu epifanii. To jest punkt do zapamiętania, który brat Jolly wyjaśnił. Angielskie wyrażenie: „Poświęcony Obozownik Epifanii” opisuje tych ludzi, którzy wierzą i którzy są w obozie epifanii – może tak być ale nie musi tak być, że oni mają jakikolwiek związek z prawdą „epifanii”. Żeby wyrazić to inaczej: termin „Obozownik Epifanii” nie znaczy, że ta osoba, jest w prawdzie epifanii. Brat Jolly uczynił to jasnym. Kiedy powiedział, że wielu przyjdzie do prawdy, ale nie wszyscy. „Quasi-wybrani” oznacza zatem, że to są osoby, które tak jak gdyby mogły być wybrane, ale nie są. Dlaczego tak jest? Ponieważ oni wierzą i są poświęceni, a poświęceni ludzie wszyscy zachowują się w ten sam sposób. Wstajecie rano i Chrystus jest waszą pierwszą myślą. Żyjecie swoje życie, próbując pełnić wolę Chrystusa w tym życiu. Tutaj właśnie zaczyna się prawdziwa wolność, jest ona o wiele szersza niż polska narodowość, czy też brytyjska. To przekracza nasze człowieczeństwo, naszą ludzkość. Ujmijmy to inaczej: „Poświęceni Obozowcy Epifanii” w tym okresie, są takimi, jak gdyby byli wybrani w tym okresie, i mają swoją własną strukturę. Jak powiedziałem większość z nich nie jest w prawdzie Epifanii, to w jakim rodzaju prawdy oni są? Najpierw powróćmy do tego założenia odnośnie zasłony przybytku. Pamiętamy: ona reprezentuje sprawiedliwość Chrystusa. Każdy kto patrzy na nią, kto pokutuje, i jak to ujmuje brat Jolly trwale wierzy – jest usprawiedliwiony z wiary. I może tak naprawdę przejść do poświęcenia. Ale taka osoba, on lub ona, może nie mieć nic wspólnego z ruchem epifanii. On / ona może być metodystą, prezbiterianinem, świadkiem Jehowy. To z pewnością nie są objawienia dla nikogo w tym pomieszczeniu, ponieważ brat Jolly bardzo jasno to wyjaśnił, że obóz jest dla tymczasowo usprawiedliwionych i dodatkowo dla poświęconych. To może tworzyć problem dla nas. Zakładam, że jest to pokusą dla wielu braci w epifanii, łącznie ze mną samym, wierzyć, że my jesteśmy najwyższymi z wybrańców Boga. Nie zaprzeczam, że my znamy pewne rzeczy, których inni chrześcijanie nie znają. Wspaniała doktryna okupu ofiary Chrystusa. Nie wiem o żadnej innej religii na obliczu ziemi, która oferuje zbawienie za nic każdej jednostce, która kiedykolwiek żyła. Kiedy ja wszedłem w związek z LHMM w Wielkiej Brytanii najpierw, a później w Stanach Zjednoczonych, z ruchem epifanii, to umiłowałem fakt, że on był otwarty dla wszystkich. Wszystko co trzeba było zrobić to wierzyć w Jezusa jako swojego zbawiciela. Nie musiałem podawać swoich wierzeń, stwierdzać w co wierzę, w co nie, nie musiałem podpisywać żadnych formalnych deklaracji, słodką rzeczą było jak bracia mieszkali w jedności. Nie czyniono braciom żadnych innych wymagań poza wiarą w Chrystusa. Trudność jest w tym, że jeżeli ktoś dojdzie do specjalistycznej wiedzy prawdy to może nas to uczynić nieco wyniosłymi. Prawda okupu jest tym wyrównywaczem. Ale wszyscy chrześcijanie, którzy wierzą, czy w ruchu epifanii czy poza, wierzą w Chrystusa, oni nie rozumieją mechanizmu, że Chrystus umarł za Adama, i w związku z tym Adam musi mieć zmartwychwstanie, albo nie ma zmartwychwstania dla nikogo. Brat Russell bardzo jasno tę prawdę podaje. Jest to piękna doktryna. Kiedykolwiek macie pokusę słabnąć w swojej wierze, przypomnijcie sobie piękno tej doktryny, ona wszystko wyjaśnia. A kolejna doktryna to ta o Królestwie na ziemi. Jedność Boga, że Chrystus jest Jego Synem. Rozwój maluczkiego stadka. Wszystkie te rzeczy, łączyły braci w prawdzie, od późnych lat 1900 do obecnych czasów. Jak wiecie jest wielu badaczy Biblii, którzy cały czas ubiegają się o wysokie powołanie, ale mimo tego wszystkiego, są jeszcze także różnice co do chronologii (kolejna ogólna prawda), w innych wszystkich prawdach oni się zgadzają z nami. I my uważamy ich za braci. Ale ważną rzeczą jest pamiętać, że wszyscy w obozie epifanii są także naszymi braćmi. Namaluje obraz obozu epifanii, oczywiście obraz słowem, chciałbym żebyście sobie wyobrazili obóz epifanii rozciągający się po horyzont. Z tyłu za wami jest przybytek, a dookoła tego przybytku zasłona. Tam na horyzoncie na którym ten obóz się rozciąga, jest Królestwo Chrystusa na ziemi, a między tutaj a tam (tym punktem), jesteśmy my sami, wszyscy inni badacze Biblii, wszyscy inni poświeceni, którzy nie należą do nas. Możemy sobie wyobrazić, że oni są w namiotach. Niektóre namioty są małe, a niektóre namioty są duże, większe, niektóre mogą mieć inne kolory. A tu i ówdzie widać jednostki, które siedzą przy ognisku około swego namiotu. Wszyscy oni żyją w obozie epifanii. Niektórzy z nich są usprawiedliwieni z wiary, nigdy nie doszli do poświęcenia, a inni są poświęceni, ale wszyscy wierzą w Jezusa Chrystusa. Pamiętamy więźnia w Filippi [raczej strażnika – przyp. ws] on powiedział do Apostoła: co muszę zrobić, żeby być zbawionym? A Paweł odpowiedział: Uwierz w Jezusa Chrystusa. Nie dał mu liczby warunków, powiedział mu, żeby uwierzył w Jezusa Chrystusa. A więc wędrujemy przez te wszystkie namioty, tu i ówdzie są walczący, którzy potworzyli swoje własne religie, oni może badają Biblię, wierzą w Chrystusa w błędny sposób. Bóg może zdecydować się na usprawiedliwienie wszystkich, którzy wierzą w Chrystusa. W innych namiotach to bracia z innych denominacji, z których wszyscy wierzą w Jezusa Chrystusa jako zbawiciela i króla, są zatem usprawiedliwieni z wiary. Niektórzy z nich będą poświęceni, a niektórzy nie będą. Ten obraz obozu Epifanii może być jeszcze bardziej skomplikowany, ale ja nie zamierzam go komplikować. Odniosę się do innych elementów quasi-wybranych, do takich, które nazwałbym bardziej wyspecjalizowanymi obrazami, np. Klasa Królowej Saby – brat Johnson nam wyjaśnia, że są to ci, którzy przychodzą do antytypicznego Salomona, żeby dowiedzieć się, czego on naucza. Brat Johnson wierzył zatem, że wielu pytających przyjdzie do niego i z tego powodu wydrukował wiele tysięcy tomów epifanicznych, ale tak się nie potoczyły sprawy. Jeżeli się razem zbierze wszystkich braci epifanii z Polski, Brytanii, Francji, Stanów Zjednoczonych, Brazylii, Australii, Kanady będziemy w dalszym ciągu bardzo malutkim procentem ludzi, którzy zamieszkują obóz epifanii. Myślę, że zaczynacie dostrzegać problem. Innych jest o wiele więcej niż nas, jesteśmy liczbowo przekroczeni [ang. outnumbered – w mniejszości, przyp. ws]. Co powiemy o tych wszystkich innych ludziach, którzy nie wierzą tak, jak my wierzymy? Czy powiemy, że to nie chrześcijanie? Powiedziałbym, że niektórzy z was znają chrześcijan innych denominacji jako przyjaciół, sąsiadów, których bardzo podziwiacie za ich chrześcijańskość, za ich uczciwość, którzy są zmotywowani przez wiarę chrześcijańską. Klasa Królowej Saby jest bardzo małą klasą. Ona odnosi się do tych, których wy możecie być członkami, którzy przychodzą do brat Johnsona jako antytypicznego Salomona, do prawd epifanicznych. Niektórzy z was być może nie są z królowej Saby. Być może wam się bardziej podobają dzieła brata Russella niż brata Johnsona. Być może jakiś przyjaciel doprowadził was do prawdy tylko na podstawie mówienia wam o okupie. Kolejny obraz, na który brat Jolly zwraca naszą uwagę to netynejczycy, którzy służyli na pagórku Ofel. Oni służyli w świątyni, jako administratorzy. Oni reprezentują tych poświęconych w prawdzie epifanii, czymś, co brat Jolly opisuje jako zajmujący najwyższe miejsca. Po czwarte, jest jeszcze inny symbol, figura, który znacie pewnie – córki Salfaada. Inny taki specjalistyczny obraz. Ale wszystkie te specjalistyczne obrazy są częścią ogólnej grupy, którą nazywamy „quasi-wybrani”. No dobrze, zapytacie, co to znaczy dla mnie? Przede wszystkim oznacza, że jako stosunkowo / relatywnie niewielka grupa chrześcijan, która zna prawdę epifanii, mamy odpowiedzialność. Ta odpowiedzialność polega na tym, żeby posyłać prawdę, ale jaka to ma być prawda? Gdybyśmy mieli im dać typy i antytypy brata Johnsona, prawdę epifanii, nie zrozumieliby tego. Brat Jolly podaje ciekawą uwagę, że dzieło, jakie ruch epifanii ma dokonać w obozie epifanii polega na głoszeniu Chrystusa jako zbawiciela i króla, co także stanowi poselstwo nadchodzącego Królestwa lub jak to podaje – poselstwo tomu 1: „Boskiego planu wieków”. Brat Jolly napisał te rzeczy w latach 70-tych. Wydaje się, że teraz jest to rodzaj pracy, który dojrzał, żeby się nim zająć. Problem drodzy bracia jest następujący: dla wielu braci epifanii my badamy razem, rozmawiamy ze sobą o tych rzeczach, budujemy się wzajemnie w prawdzie, co też powinniśmy czynić, ale przez długi okres odizolowaliśmy się od chrześcijan w innych denominacjach, to co mamy na myśli, to odrzucenie Babilonu z czasów brata Russella, tam mamy powiedziane: „Wynijdź z niego ludu mój”. Słowo w angielskim to: nominalny, czyli nominalny, a więc tylko z imienia. Ale teraz jesteśmy w innej sytuacji. Mamy dwa wybory – możemy w dalszym ciągu spotykać się tak jak tutaj, co jest wspaniałą rzeczą, spotykać się w naszych własnych zborach i badać prawdę epifanii, w dalszym ciągu wzmacniać się wzajemnie, no i stopniowo umierać. Ruch epifaniczny dzisiaj jest w pewnych jurysdykcjach – niebezpieczeństwie zaniku. W innych jurysdykcjach – ja nie muszę wam tego przypominać – on się rozkłada, rozpuszcza. W tym rozpuszczaniu jest okazja, sposobność. My nie znajdujemy żadnej wady w braciach, którzy wierzą w to, co my. Nie ma żadnego wymogu, żebyśmy wierzyli dokładnie we wszystko to, w co inni w naszym ruchu wierzą. Dlaczego nie ma takiego wymogu? Ponieważ nie jesteśmy usprawiedliwieni na podstawie tego, w co wierzymy. Jesteśmy usprawiedliwieni przez wiarę w Chrystusa. My nie potrzebujemy kogoś kto się będzie wstawiał między nami a Chrystusem, nie potrzeba żadnego pośrednika między nami a Chrystusem. Z tego powodu nie potrzebujemy żadnej organizacji, żadnej instytucji, nie potrzebujemy żadnego centralnego autorytetu, nie musi nam się mówić, jak mamy myśleć i z pewnością nie powinniśmy się nikomu kłaniać. Przeczytam wam z Księgi Objawienia. Obj. 22:8,9 – KJV – „A ja Jan słyszałem te rzeczy i widziałem, a kiedy słyszałem i widziałem, upadłem do nóg anioła, który mi to pokazywał, aby oddać mu pokłon, a on do mnie mówi, uważaj, żebyś tego nie czynił, ponieważ jestem twoim współsługą i twoich braci proroków, oraz tych, którzy strzegą słów tej księgi. Kłaniaj się Bogu” Kiedy Polska walczyła z komunizmem, Związkiem Radzieckim, żeby uzyskać liberalną demokrację, korzystała z przywilejów, który to okres w jakim żyjemy, okres Laodycei, równości, w którym to sytuacja jest inna niż była kilka dziesięcioleci temu – nikt już nie chce, żeby mu mówić, co ma robić. To nie jest oczywiście sposób, w jaki my chrześcijanie powinniśmy żyć. Doktryny Chrystusa powinny kierować nasze myślenie. Żaden człowiek. Wszyscy z nas w obozie epifanii mają okazję wykonywać pracę, którą brat Jolly wykonywał w latach 60. Głosił poselstwo o Królestwo, głosił poselstwo tomu pierwszego. To oznacza, że musicie powrócić do podstawowego zrozumienia Boskiego planu wieków. Czyniąc to, będziecie mogli zacząć docierać do tych, którzy patrzą na kościoły, w których się znajdują: prezbiterianie, luteranie, kościół Anglii, rzymskokatolicy, świadkowie Jehowy, i pokazać im alternatywę wobec tego, co mają. Ale pamiętajcie o tym, że mówicie do braci chrześcijan. To można by powiedzieć, że mamy przedtysiącletnie żniwo. Prowadzimy ludzi do prawdy, do królestwa. Jak ludzie przyjmą prawdę, jeśli nie będą o niej słyszeć? Już mówiłem o tych znamiennych wynalazkach technologii. Wiem, że niektórzy z was bracia i siostry są bardzo zdolni w stronach internetowych, e-mailach, newsletterach, w organizowaniu tego wszystkiego, zbory, jednostki, grupy takie jak ta. Jeśli my wszyscy będziemy skutecznie pracować, działać, aby głosić poselstwo 1 tomu, możemy być pewni, że będą owoce. Z jakiego innego [powodu] znaleźliśmy się w tej sytuacji, w jakiej jesteśmy. Nie odniesiemy powodzenia, jeżeli wyłączymy to co na zewnątrz od prawdy, którą posiadamy my. Prawda Paruzji jest piękna. I nie powinniśmy pozwolić jej umrzeć razem z nami. Każdy, kto głosi prawdę w dowolnej organizacji wykonuje pracę obozu epifanii. Są grupy w internecie, które nie mają z nami nic wspólnego, którzy uczą przeciwko trójcy. Są grupy, które nie mają z nami nic wspólnego, którzy ogłaszają Izrael jako główny lud Boga na ziemi. Są grupy, które nie mają z nami nic wspólnego, które głoszą Chrystusa jako prawdę i drogę. Przez większość czasu my z tymi ludźmi nie mamy żadnego kontaktu, ponieważ czasami trzymamy się oddzielnie od nich. To co wam mówię bracia to to, że jest okazja, sposobność wykonywania pracy, o której brat Jolly mówił w latach 70-tych. Bez względu na to jak spojrzycie na sytuację w ruchu epifanii czy bez względu na to czy uważacie, że Młodociani Godni już odeszli czy też nie odeszli. Niektóre z tych rzeczy to będą szczegóły , którymi ci chrześcijanie z zewnątrz nie będą zainteresowani, ale będą zainteresowani usłyszeć, że zmarli wstaną, że ich choroby zostaną uleczone i że życie wieczne oczekuje wszystkich tych, którzy przyjmą prawdę. To jest bardzo piękne poselstwo. A jeśli centrala ruchu epifanii w Polsce będzie głosiła to poselstwo, tak jak głoszą. Jeśli „Sztandar Biblijny” będzie głosił to poselstwo (ten w Chester Springs), co też czynią, wykonują pracę Boga. Robią to, co powinno być robione w tym właśnie czasie. Różnice w doktrynie mogą być ważne i wy możecie swoje własne zdanie mieć na ten temat. Badacze Biblii powinni myśleć sami za siebie, ale to czego nie powinniśmy czynić to wymuszać podziałów między nami. Prawda, która nas razem wiąże, jest większa niż różnice, które nas dzielą. Powinniśmy się cieszyć, radować i miłować się wzajemnie i modlić się za tych, za których umarł Chrystus. Tak by bracia wszyscy w tej materii miłości, przyjaźni, mogli być zjednoczeni. Życzę wam błogosławieństwa Bożego.